niedziela, 20 listopada 2011

Stereotyp rowerzysty

Ogólnie nie chcę omawiać stereotypu rowerzysty, jaki jest rozpowszechniany w mediach, o tym wiadomo każdemu, kto rano włączy np. "Dzień Dobry TVN". Zajmę się tym, jak nasi znajomi postrzegają nas, jako użytkowników rowerów.
Generalnie rzecz biorąc, według większości ludzi rower to "sprzęt dla ubogich". Patrząc na koszty które ludzie jeżdżący tylko trochę więcej niż amatorsko, wkładają w te dwa kółka, można by ich z miejsca wyśmiać. Za sumę rzędu kilku tysięcy złotych kupi się dosyć porządny rower, dobre full-suspention zaczynają się od 5 tyś, co odpowiada wartości już jakiegoś trochę słabszego auta. A mimo to choćby zajechać pod szkołę Meridą za 25 tyś złotych, i tak ludzie bardziej zaaprobują małolata na chińskiej pierdziawce. To włąśnie WYDAJE się być normalne, w przeciwieństwie do rowerzysty, bo po co się męczyć.
W większych miastach upowszechniły się już rowery miejskie czy ostre koło - fixed gear. Są ekonomiczne i co najważniejsze - szybsze, gdy wyjedziemy na zakorkowane miasto w godzinach szczytu.

Podejmując niegdyś decyzję o kupnie roweru za prawie 3,5 tyś złotych, znajomi wręcz chcieli wybić mi z głowy ten pomysł. "Popełniasz błąd" - mówili. Po co rower, skoro za taką sumę kupię już dosyć porządnego crossa. Uparłem się przy swoim, zdecydowałem się na rower. Gdy wspomniałem kiedyś w towarzystwie o swojej pasji do rowerów, zostałem wręcz wyśmiany. "Gdyby to były motory, to rozumiem, ale rower? Za blisko pedałów". Ciekawe, co na takie stwierdzenie powiedzą kierowcy ;-) Najśmieszniejszym tego typu doświadczeniem było stwierdzenie pewnej osoby pod szkołą - usłyszane przypadkowo - "to ten rower za 3 tysiące? Eeee, ja mam takie same koła".

Coś się jednak zaczęło zmieniać. Jakiś czas później ci sami znajomi, którzy mi odradzali namiętnie taki zakup, zaczęli szukać rowerów już dla siebie. Zobaczyli co można zrobić z rowerem w terenie, naoglądali się filmików i machina poszła. Teraz jeździmy już wszędzie razem. Planujemy usypać kilka ładniejszych hopek i się bawić.

Faktycznie obecnie widać efekty tego, że aktywny tryb życia jest w modzie i jakoś ciężko otoczeniu wymyślić krytykę, która by się trzymała. Zostają jeszcze teksty: to ile km zrobiłeś przez weekend? Albo: gdzie to wjechałeś tym swoim rowerem?

niedziela, 13 listopada 2011

Bez paniki

Pamiętam, jak kilka dni po zakupie swojego roweru ja, młody mający zero doświadczenia, formy, treningu czy ogólnie żadnego POJĘCIA o możliwych konsekwencjach swoich czynów wsiadłem na rower, pojechałem na najbliższą górkę i chcąc przyszpanować, zjechałem dosyć trudną trasę praktycznie bez łapania hamulców, latając przy okazji po kilka metrów na hopkach. Oczywiście bez kasku, w samej tylko koszulce i spodenkach. Po prostu nie bałem się tego i wychodziło mi to.

"Nie było" opcji, by coś poszło nie tak. I przejeżdżałem tą trasę. Raz, drugi, piąty. Jeździłem coraz dłużej. Początkowo zakładałem jako kask zwykłego orzeszka ze zdjętymi ocieplaczami z nart, potem zdjąłem szybkę z kasku motorowego i w nim jeździłem. Przy okazji nasłuchałem się co moja rodzina o tym wszystkim sądzi i trochę ruszyło to moją wyobraźnię. Trochę za bardzo, bo dokładając do tego kilka boleśniejszych wypadków coś się ze mną zaczęło dziać. Wjeżdżając na tą trasę, którą "łykałem" niegdyś w kilka sekund, teraz zacząłem szarpać po klamkach, jeździłem bardzo nerwowo, po prostu zacząłem się bać. To właśnie przyczyniło się do bardziej nerwowej jazdy, mniejszej pewności siebie i w konsekwencji więcej wypadków. Więcej wypadków to znowu więcej "ostrożności" i koło zaczęło się napędzać.

Powiedziałem sobie, no nie, tak to nie może być. Muszę się przełamać. Po kroczku, aż zacznę jeździć bez strachu. W tym czasie dostałem kask fullface, naprawdę bardzo wiele to daje do pewności siebie. Ważna jest częsta jazda i chęć coraz to szybszego pokonywania danych odcinków. Trzeba zdjąć palce z klamek, by nie kusiło ich zaciśnięcie. Widząc przed sobą stromiznę, warto powiedzieć sobie w pewnym momencie coś w stylu "nak***iaj szmato" i jechać. Ciekawym spostrzeżeniem było to, że jak wjadę szybko na jakąś trudną sekcję, to łatwiej ją przejadę niż gdybym miał się zatrzymywać co kilka metrów. Po prostu iść za ciosem. Wjeżdżając na hopę, nie hamować w ostatniej chwili, bo poleci się fronta na twarz....
Dużo, bardzo dużo pewności siebie daje jazda w zbroi i pełnych ochraniaczach.
A pewność siebie to jakość jazdy i mniej wypadków. Paradoksalne, ale sprawdzone i prawdziwe.

Rób to, co kochasz i rób to porządnie, albo nie rób wcale.

wtorek, 8 listopada 2011

Jakie zmiany nadchodzą

"Hamulec twój wróg" - wrzeszczeli napruci w do reszty, zapaleni fani sportów extremalnych. W większości wypadków tak. Sam nie spodziewając się że to napiszę, potrzebuję lepszych hamulców. I hamulców, bo to, co dali oryginalnie do mojego Haro zasługuje bardziej na miano spowalniacza, niż hamulca.
Tu oczywiście wchodzi marka Avid ze swoimi Juicy, albo Hayesy. W grę wchodzi nie tylko zacisk i klocki, bo tarcza hamulcowa ma mimo swojej młodości lata swojej świetności zostawiła kilka lat przed swoimi narodzinami.
Kolejna zmiana, już na kolejny sezon, to koniecznie wymiana amortyzatora na dwupółkowy 180 albo 203mm.

Pytanie, czy opłaca się ryzykować i kupować jakiegoś w "dobrym stanie" używanego. Najstarsi Indianie tego mogą nie wiedzieć, co taki amor zniósł, bo do czego był używany jest powszechnie wszem i wobec znane...
Opony 2,70", które dopiero niedawno weszły na nasz rynek, to rzecz do zastanowienia na kolejny sezon.

Jak to się zaczęło

Na poważnie na rowerze zacząłem jeździć niedawno, bo tego lata. Zaczęło się niewinni ale z biegiem czasu stało się to coraz bardziej wciągające. Podjąłem decyzję o sprzedaży swojego crossa, zacząłem szukać najlepszej opcji z pogranicza enduro i freeride'u. Po dwóch miesiącach poszukiwań wybór padł na Haro Extreme X6 Comp. To bardziej enduro, ale skoki zawieszenia i ogólna wytrzymałość pozwalają mi na zwiedzenie nim w pełnej szybkości wszystkich szlaków górskich czy specjalistycznych tras downhillowych czy freeride'owych, bo prędzej sam się połamię niż jego.

Po kilku wypadkach nadeszła decyzja o kupnie "uzbrojenia" - bo zdrowie przede wszystkim... sam się z tego śmieję. Ale nie zaszkodzi. Kask typu orzeszek został zamieniony full-facem ze szczęką, a koszulka rowerowa zbroją Pressure Suit od 661. W połączeniu z nagolennikami Foxa czuć można się jak w piekarniku, zakuty łeb - stąd nazwa bloga.